Zgodnie z prawem kreacji osoba nadmiernie zaangażowana w swoje cierpienie przyciąga go jeszcze więcej. Wchodzi tym samym w trudne życiowo sytuacje. Poczucie wewnętrznej krzywdy zwykle kojarzy się z doznaniem pasma nieszczęść i rozterek. Gdy duchowa krzywda jest nieprzepracowana, pochłania wiele energii, a tym samym ma udział w kreowaniu negatywnych sytuacji. Uwalnianie tej energii może być bolesne, ponieważ nie każdy wie, w jaki sposób się do tego zabrać. Krzywda powinna być wysłuchana, przeżyta i przepracowana — warto nadać szacunek tym trudnym emocjom, ale nie warto się od nich uzależniać. Niewielu o tym wie. Niektórzy w ogóle nie rozpoznają, że z ich życiem jest coś nie tak – tak bardzo przyzwyczaili się do bólu i narzekania, że wciąż stoją w miejscu. Kiedy duchowa krzywda pozostaje nieświadoma, wciąż odtwarzają się podobne schematy i sytuacje wywołujące cierpienie, a tym samym kryzys duchowy.
Właściwe rozwiązania pojawiają się wtedy, gdy całym sercem chcemy zmian. Uciekanie od podświadomego bólu zazwyczaj kończy się krachem życiowym. Stąd mamy toksycznych dziadków, teściów i rodziców, a w końcu dzieci. Energia wszechświata daje nam dokładnie to, o co prosimy. Podsuwa również rozwiązania i to, co szwankuje, co musimy zmienić, aby wejść na następny poziom swojego życia. Często nie rozpoznajemy znaków, sytuacji, które sygnalizują tak naprawdę potrzebną zmianę. Uznajemy wszystko za przypadki, które po prostu miały miejsce i o których trzeba zapomnieć. Najprościej mówiąc, gdy wychodzi na światło dzienne to, czego nie chcemy, doświadczamy procesu odreagowania. Wyrzucamy z siebie to, nad czym tracimy kontrolę. Poczucie bycia odrzuconym, skrzywdzonym, nieszczęśliwym, jest tak mocno zakorzenione w naszym społecznym umyśle, że mało kto chce poruszać te tematy.
Kiedy przez całe dzieciństwo byłeś stłamszony i nie mogłeś wyrazić swoich emocji, robisz się coraz bardziej znerwicowany i nieszczęśliwy. Potem w dorosłym życiu masz ochotę tylko krzyczeć, wyrzucić z siebie cały ten ból. Bo nieważne jak bardzo byłeś stłumiony i jak bardzo chciałeś ukryć swoje problemy. One wyjdą prędzej czy później ze zdwojoną siłą. Życie toczy się w ten sposób, aby przybliżyć cię do prawdy o tobie. I im bardziej się upierasz, żeby czegoś nie widzieć, tym mocniej to próbuje do ciebie dotrzeć. Ktoś zapyta – jak się czujesz? Co słychać? Być może odpowiesz to, co zwykle: „Jakoś to leci….”, po staremu”, każdy orze jak może”, Jest świetnie!” – a przy tym wszystkim uśmiech na twarzy a w duszy ból. Tak zaczyna się choroba. Choroba zwana tłumieniem i wypieraniem tego, co boli.
Depresja sama z siebie jest tak dojmująca i jest to stan o tak małej aktywności, że taki człowiek wydaje się niesłychanie statyczny, bierny, niechętny. Jednak, jakby się zastanowić i zajrzeć do jego podświadomości, znalazłoby się tam wiele trudnych emocji z przeszłości. Wiele osób z uporem nie chce dotykać swojej duchowej krzywdy. Robią wszystko byle tylko uciec od tego pierwotnego bólu. Warto to poczuć, odszukać, przeżyć i oczyścić. A następnie napełnić swoją podświadomość nowymi, pozytywnymi wyobrażeniami. Myślę, że pod każdym problemem emocjonalnym kryje się nieprzepracowana duchowa krzywda, poczucie niesprawiedliwości i ból. Ból, z którym ciężko skonfrontować się od dzieciństwa. Duchowa krzywda jest tym większa im cięższą mamy karmę. Nasze wybory karmiczne i przekonania duchowe kreują to całe cierpienie. Nazywam to przywiązaniem duszy do doświadczenia krzywdy. Bo z jakiegoś powodu wiele osób uważa cierpienie i poczucie krzywdy za coś wartościowego. Jednak cierpienie i pielęgnowanie krzywdy nie przybliża nas do szczęścia.
Depresja to wielkie cierpienie. Człowiek widzi, że zapada się w coś, co go boleśnie rani i znajduje się w stanie braku możliwości. Ogranicza go rozpacz, smutek, żal i pustka. Poziomy depresji duchowej, zwłaszcza te, o dużej intensywności czyli kryzys duchowy, sprowadzają do życia wielkie trudności i cierpienie na wielu poziomach. Depresja może objawiać się w różnych formach – podobnie jak wszystkie doświadczenia, przez które dusza przechodzi. Dlatego każda depresja może być inna. Wszystkie cierpienia mają swój głębszy sens, w tym również ból depresji. Jest to szansa na odnalezienie nowej drogi. Kiedy wchodzisz na wyższy poziom świadomości i odbywasz naukę na poziomie duszy często doświadczasz niezrozumiałych, trudnych i niesprawiedliwych sytuacji. Jest to stan w którym energia zatrzymuje się, spada aktywność, dominują destrukcyjne myśli i silne emocje. Depresja jest stanem w którym brakuje przestrzeni. Przestrzeni na nowe rozwiązania, pomysły, na pozytywne uczucia oraz wizje. I tę przestrzeń trzeba znaleźć, aby zobaczyć siebie na nowo.
Najczęściej okazuje się, że bolesne i trudne doświadczenia są najlepszym nauczycielem. I w wielu przypadkach są również przejściem do lepszej rzeczywistości. Lepszej niż to, czego się uparcie trzymałeś, wierząc, że jest to jedyna prawda na jaką zasłużyłeś. Depresja jest nauczycielem, który mówi ci wiele o tobie. Bo kiedy coś bardzo boli, masz okazję się z tym skonfrontować i przejść na wyższy poziom rozumienia otaczającego świata. Depresja pokazuje, co jest w życiu nie tak i co warto zmienić, aby było lepiej. W depresji jak w żadnym innym stanie, potrzebujesz swojego własnego wsparcia i miłości. Możesz dać sobie potrzebną akceptację, aby ten proces przełamać. Jest to stan, który sprowadza cię do twojego wnętrza, do poziomu słuchania siebie tu i teraz.
Co z tym robić?
Najprościej mówiąc – dać sobie opiekę, której kiedyś brakowało, przeżyć ponownie dawne doświadczenia i świadomie zacząć dokonywać lepszych wyborów. Łatwo napisać, natomiast realizacja bywa trudna. Jednak z poczuciem cierpienia duchowego nie da się rozwijać duchowo. Nie da się normalnie żyć. Dlatego, zanim zaczniesz kreować lepszą rzeczywistość, dotknij swojej duchowej krzywdy — zbuduj samoświadomość. Osoba, która funkcjonuje w duchowej krzywdzie i cierpieniu, jest tak zakręcona problemami i tak zajęta życiem innych ludzi, że nie ma czasu na zajęcie się sobą. Stawianie siebie na pierwszym miejscu, emocjonalnie i psychicznie powinno być twoim priorytetem. Kiedy stawiasz siebie na pierwszym miejscu, możesz być szczęśliwy. A kiedy jesteś szczęśliwy, możesz dawać szczęście innym. Możesz się rozwijać, możesz żyć w spełnieniu, bo jesteś dla siebie najważniejszy.
Każdy z nas deklaruje, że chce być szczęśliwy. A z tym wiąże się dbanie o siebie, kochanie siebie. To jest właśnie rozwój duchowy, to jest nadawanie świadomości swojemu byciu. Skąd wzięło się poczucie duchowej krzywdy? Z przykrych doświadczeń i traum, z długiego funkcjonowania jako ofiara. A skąd wzięły się te sytuacje? Z wewnętrznych przekonań i wyobrażeń o świecie, z przywiązania duchowego do cierpienia. Z wiary w to, że jest ono potrzebne, że z jakiegoś powodu właśnie na to zasługujesz. Więc dlaczego cierpisz? Prawdopodobnie był taki moment, kiedy zacząłeś siebie pomijać na rzecz innych. Zapętlasz się w krzywdzie, czekasz na nagrodę z nieba, na zadośćuczynienie, a ono nie przychodzi. Wtedy ta duchowa krzywda jeszcze bardziej narasta i wzmaga poczucie niesprawiedliwości. Kiedy zmieniasz swoje intencje, zmieniają się okoliczności. Kiedy przebaczasz sobie, że trwałeś w tym poczuciu wrogości do świata i pielęgnowałeś wszelkie urazy, jest ci o wiele lżej. Aby zrobić jakiś przeskok w swoim życiu, duchowo pójść naprzód, powinieneś uwalniać się od tego, co jest niepotrzebne, zmieniać swoje punkty widzenia.
Dysponujesz wszelkimi narzędziami do osiągnięcia pełni zdrowia i dobrego samopoczucia. Piszę o tym prosto, ponieważ w głębi serca jestem przekonana, że jest to możliwe do osiągnięcia. Potraktuj więc ten kryzys jako punkt wyjściowy do wzrostu duchowego. Często z powodu silnych emocji wobec siebie nie udaje się zrobić nic sensownego. Chcesz już działać, chcesz się zmieniać, a jednak nie wychodzi. Ciężko konstruktywnie działać, kiedy masz problemy i źle się czujesz. Ciężko coś robić wbrew swojemu samopoczuciu. Dlatego, zanim zaczniesz wprowadzać zmiany, poczuj się lepiej, zrób wszystko, aby działać z innego poziomu emocjonalnego. Twój kryzys może być dla ciebie błogosławieństwem. Twój kryzys może być dla ciebie wolnością i drogą do poznania siebie. Kiedy popełnisz jakiś błąd, często uważasz, że to koniec, że jakaś konkretna porażka zamknęła przed tobą wszystkie drzwi. Tymczasem okazuje się, że pomimo tego kryzysu, świat się nie zawalił, a ty wciąż żyjesz i masz możliwość wyboru. Wciąż możesz otworzyć nowe drzwi i zobaczyć życie z innej perspektywy.
To nie jest tak, że jeżeli popełnisz błąd, to życie cię przekreśla. Jedynie ty możesz siebie przekreślić lub na nowo zmotywować do działania. Kryzys w twoim życiu często zmusza cię do zobaczenia wszystkiego na nowo, do odbicia się od sytuacji, która była toksyczna, męcząca i ograniczająca dla twojej duszy. Jeżeli coś się zawaliło lub nie udało, to nie dlatego, że masz pecha lub Bóg się na ciebie uwziął. To się mogło stać po to, abyś pokochał siebie i zobaczył to, czego nie widziałeś wcześniej. Gdy potrafisz wykorzystać „kryzys” do dalszego rozwoju i budowania na swojego lepszego świata, porażki przestają być porażkami, tylko świadomą nauką, którą wybrała twoja dusza. Jak ruszyć z miejsca, kiedy jest tak trudno? Gdy masz kryzys duchowy i próbujesz działać pod presją, działasz poprzez swoje ograniczone pojęcie na temat tego, co może zostać zrobione. W depresji i wzburzeniu emocjonalnym próbujesz coś zdziałać, znaleźć rozwiązania, które wciąż nie przychodzą. Często narzucasz sobie przymus, aby zawsze coś robić, aby zawsze być w ruchu. Bez względu na to, jak się czujesz, chcesz działać. Kiedy czujesz przymus emocjonalny robienia czegoś, najczęściej nie możesz nic zrobić. Rzeczy najczęściej nie dzieją się wtedy, gdy to psychicznie wymuszamy, lecz wtedy, gdy świadomie odpuszczamy i zmieniamy perspektywę. Poprzez silne emocje, stawiasz opór potencjalnym możliwościom, które mogłyby się pojawić, gdybyś po prostu psychicznie odpuścił. Rezygnując z kontroli, możesz wyjść poza swoje nawyki i oczekiwania. Czasami trzeba przestać działać, aby coś mogło się wydarzyć.
Im bardziej się poddajesz i działasz z poziomu serca, tym bardziej pozwalasz na to, by rzeczy działy się same. Jeżeli nie potrafisz się poddać, zaufać wewnętrznemu przewodnictwu, będziesz miał dostęp do ograniczonej ilości możliwości – najczęściej z poziomu silnego lęku. Gdy przydarza ci się depresja, potężny kryzys duchowy, daj sobie odpocząć. Jest to czas, w którym pozornie nic się nie dzieje, ale to nie prawda. Wtedy dojrzewasz, wtedy zaczynasz rozumieć, że dotychczasowy styl życia nie był tym, który dawał ci radość. Czas coś zmienić, czas zmienić siebie. Im mniej wysiłku wkładasz w życie i robienie czegoś, tym więcej zyskujesz. Im mniej wysiłku i przymusowego robienia czegokolwiek, tym łatwiej wejdziesz w proces przemiany. Nie wymuszaj na siłę procesu. Jeżeli w danej chwili nic się nie dzieje, być może funkcjonujesz w silnym przekonaniu, że „w moim życiu nic nigdy się nie zmienia, nic się nie zmienia, kiedy tego chcę”. A najlepszym co możesz zrobić, to zadbać o swoje dobre samopoczucie. Kiedy opadną emocje, dużo łatwiej ruszysz z miejsca, niż wymuszając to na sobie, kiedy czujesz się fatalnie. Kolejność jest bardzo istotna — sposób, w jaki traktujemy siebie, ma ogromny wpływ na to, jak się czujemy i jak później działamy. Również na to, czy znajdziemy w sobie motywację.
Jak przejść ten cały kryzys?
- Daj sobie uwagę i wsparcie
- Nazwij swoje cierpienie
- Obdarz szacunkiem i akceptacją wszystko, to co czujesz
- Pozwól sobie na łzy, bo płacz oczyszcza duszę
- Daj sobie prawo i czas do odpoczynku
- Nie walcz z rzeczywistością i z tym, kim jesteś
- Wyznaczaj sobie mniejsze cele
- Nie bój się prosić o pomoc
- Odpuść wewnętrzny perfekcjonizm
- Zaufaj, że wszystko będzie dobrze